24 mar 2009

Dwa utytułowane kluby znikną z piłkarskiej mapy Holandii!


Jest już przesądzone, że holenderski futbol poniesienie ogromną stratę. Wraz z końcem obecnego sezonu przestaną istnieć dwa zasłużone dla tamtejszej piłki kluby: Roda JC Kerkrade i Fortuna Sittard. Połączą się one w jedno, a nowy twór prawdopodobnie przyjmie nazwę Sporting Limburg.
Futbolowa sytuacja na terenie „najmniej holenderskiej” prowincji jest trudna i złożona. To swego rodzaju pewien ewenement w skali całego kraju. Nam Polakom trudno to sobie wyobrazić, ale na powierzchni nieco ponad 2 tysięcy kilometrów kwadratowych (dla porównania województwo śląskie jest 6 razy większe) działają aż cztery zawodowe kluby piłkarskie: wspomniane już Roda JC i Fortuna, a także MVV Maastricht oraz VVV Venlo. W małej Holandii to sytuacja co najmniej dziwna.
Plany fuzji klubów z Limburgii pojawiają się już od kilku lat. Nigdy jednak nie były traktowane w sposób poważny, a pojedyncze próby łączenia się na ogół były torpedowane przez działaczy którejś z drużyn. Można powiedzieć, że temat powrócił na krótko przed nastaniem światowego kryzysu, który jak wiadomo nie oszczędza nawet takiej dziedziny życia jak sport. W związku z tym coraz częściej pojawiły się głosy dotyczące sposobu dalszego finansowania klubów piłkarskich, głównie z funduszy gminnych. Kilka z nich, tak jak m.in. Roda JC od dawna boryka się z kłopotami natury finansowej, dlatego biorąc pod uwagę ten aspekt fuzja wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Ale to tylko jedna strona medalu.
Po drugiej stronie znajduje się bogata tradycja Rody JC i Fortuny oraz cała rzesza kibiców tych dwóch utytułowanych klubów. „Górnicy” z Kerkrade to wicemistrz kraju z 1995 roku. Gracze „Dumy Południa” to również pięciokrotni finaliści Pucharu Holandii oraz dwukrotni zdobywcy tego trofeum. Co warte podkreślenia, barwy tego klubu reprezentowała spora grupa polskich piłkarzy do której należeli: Henryk Bolesta, Piotr Kasperski, Tomasz Iwan, Mariusz Kukiełka, Arkadiusz Kaliszan, a obecnie w kadrze znajduje się młody golkiper Przemysław Tytoń. Nieco mniej utytułowana jest Fortuna, bez takich sukcesów jak Roda JC, również bez polskich akcentów. Na uwagę zasługuje jednak zdobycie przez nią Pucharu Holandii jako Fortuna’54 w latach 1957 i 1964 (przed fuzją z Sittardią Geleen w 1968 roku). Warto dodać, że żóło-zieloni rywalizowali w przeszłości z Wisłą Kraków. Stawką dwumeczu był ćwierćfinał Pucharu Zdobywców Pucharów w sezonie 1984/85. Lepsza okazała się jednak ekipa z Holandii, która wygrała pierwsze spotkanie 2:0, zaś w rewanżu uległa krakowianom 1:2, jednak zaliczka z Sittard była wystarczająca do awansu. Pucharowa przygoda Holendrów nie trwała jednak długo, gdyż na ich drodze stanął angielski Everton pokonując w dwumeczu Fortunę gładko 5:0.
Fuzje z pewnością mają swoich zwolenników jak i zagorzałych przeciwników, do których zaliczają się kibice wspomnianych drużyn. Trudno przewidzieć jak funkcjonować będzie nowy klub, jakim zainteresowaniem cieszyć będą się mecze z jego udziałem oraz ilu kibiców Rody JC i Fortuny stanie razem obok siebie by dopingować wspólną ekipę. Na te odpowiedzi przyjdzie nam poczekać przynajmniej do jesieni tego roku. Obecnie obie jedenastki mają większe zmartwienie, gdyż na barkach wyżej sklasyfikowanej z nich (Rody JC) spoczywa utrzymanie miejsca w Eredivisie. Sytuacja nie jest łatwa, „Górnicy” zajmują 16. lokatę. Póki co jest to wymóg numer 1 ażeby nowy klub mógł być godną wizytówką piłkarskiej Limburgii.

19 mar 2009

Koniec pucharowej przygody


No i dobiegła końca pucharowa przygoda Ajaksu Amsterdam, a że był to ostatni holenderski klub występujący w europejskich rozgrywkach, więc kibice z kraju wiatraków całą swoją uwagę mogą skupić na tym co dzieje się na ich własnym podwórku.
Fani „Joden” mogą czuć się zawiedzeni. Nie tyle samym faktem odpadnięcia, aczkolwiek 1/16 Pucharu UEFA mimo wszystko nie jest jakimś porażającym wynikiem dla klubu o takiej marce jak Ajax. Holendrów boli jednak przede wszystkim to, że szanse na awans stracili w dogrywce.
Jak pokazała rywalizacja obu klubów Olympique Marsylia był rywalem do ogrania, a nienajgorszy, obiecujący wynik pierwszego spotkania napawał optymizmem w kontekście rewanżu. Tutaj młodzi gracze Marco van Bastena poważnie potraktowali swoje zadanie. Odrobili straty z pierwszego meczu doprowadzając do dogrywki. Wszystko układało się po myśli holenderskiej ekipy do 110. minuty zawodów, kiedy to stracili drugiego gola. Bezradność Ajaksu z każdą chwilą stawała się coraz większa, a doskonałym tego przykładem może być sytuacja z samej końcówki, kiedy to Bruno Silva w kretyński sposób wyleciał z boiska.
Mimo wszystko szkoleniowiec amsterdamczyków chwali swój zespół mówiąc: - zagraliśmy nieźle, a mecze tego typu są dobrym doświadczeniem dla naszej, bardzo młodej drużyny.

Nie sposób nie zgodzić się z van Bastenem. Z drugiej jednak strony wymagania fanów sięgają nieco dalej. To już trzeci rok z rzędu bez Ajaksu w Champions League, a w Pucharze UEFA klub ze stolicy spisuje się przeciętnie.
Podobnie wygląda sytuacja pozostałych drużyn z Holandii. W tym roku ich jedynak w Lidze Mistrzów PSV Eindhoven odpadł z rywalizacji już w fazie grupowej. Również po fazie grupowej z tym, że europejskiej drugiej ligi (jak często nazywany jest Puchar UEFA) pożegnały się sc Heerenveen i Feyenoord Rotterdam. Kolejny szczebel okazał się zbyt trudny dla dwóch kolejnych ekip: NEC Nijmegen i FC Twente Enschede. Warto dodać, że ekspresową swoją przygodę z Pucharem Intertoto zakończyli również piłkarze NAC Breda.
Piłkarska Europa powoli odjeżdża Holendrom. To już nie te czasy, kiedy rywalom na samą myśl o Ajaksie czy PSV uginały się kolana, na co dowodem jest choćby przykład poznańskiego Lecha. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest tego przyczyną. Odpływ utalentowanych graczy do silniejszych klubów europejskich, niższy niż przed laty poziom rozgrywek ligowych, a może to po prostu kluby z Europy Wschodniej wskoczyły na ten poziom wyżej niż kiedyś? Wiadome jest jedno: jeśli drużyny Eredivisie wciąż myślą o tym, żeby odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej muszą jak najszybciej zmienić swoje podejście do sprawy. W przeciwnym razie dystans do czołówki zwiększy się jeszcze bardziej, a na to Holendrzy po prostu nie zasługują.

17 mar 2009

Gorąco na trenerskim rynku


Obecny sezon 2008/09 w Eredivisie nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Każdy kolejny tydzień sprawia również, że coraz pewniejsze wydają się być ostateczne rozstrzygnięcia. Niezmiennie w dobrej, solidnej formie pozostają piłkarze AZ Alkmaar. Wydaje się, że chyba tylko kataklizm mógłby pozbawić ekipę prowadzoną przez Louisa van Gaala mistrzowskiego tytułu.
Jednak nie dla wszystkich obecny sezon jest tak udany, jak dla drużyny z Alkmaar. Zawodzą najwięksi. O ile Ajax, czy obrońca trofeum PSV utrzymują jeszcze kontakt z czołówką, to Feyenoord spisuje się totalnie poniżej oczekiwań. Nic więc dziwnego, że szefowie tych klubów powoli zastanawiają się nad budowaniem swoich zespołów pod kątem kolejnego sezonu.
Już dziś wiadomo, że po zakończeniu rozgrywek stery w klubie z Rotterdamu obejmie urzędujący jeszcze w NEC Nijmegen były gracz Feyenoordu Mario Been (funkcję doradcy technicznego pełnić ma Leo Beenhakker). Już dziś spekuluje się, że schedę po nim w ekipie „Cesarskich” miałby przejąć Adrie Koster szkoleniowiec Jong Ajax, a w przeszłości m.in. pierwszy trener amsterdamczyków. Jak podają media zainteresowanie byłym graczem Rody JC i PSV wyrażają również de Graafschap, czy Sparta.
Również w Eindhoven rozglądają się za nowym szkoleniowcem. W trakcie sezonu ekipa z Philips Stadion pozbyła się Huuba Stevensa, który miał być gwarantem obrony mistrzowskiego tytułu. Tymczasowo klub zatrudnił Dwighta Lodewegesa, ale niemal pewne wydaje się, że przed wakacjami pożegna się on z zespołem. Jako następcę wymienia się póki co dwa nazwiska: Freda Ruttena z Schalke 04 Gelsenkirchen oraz trenera Red Bull Salzburg Co Adriaanse.
Pozostałe zespoły również nie próżnują na rynku transferowym. Wiadomo już, że ze Spartą pożegna się Foeke Booy, który latem obejmie stanowisko dyrektora technicznego w FC Utrecht. Coraz bliżej zmiany na stanowisku szkoleniowca w broniącej się przez spadkiem Rodzie JC, gdzie niemal pewien utraty pracy może być Harm van Veldhoven. Wydaje się to nieuniknione, gdyż włodarze klubu z Kerkrade za wszelką cenę próbować będą utrzymać klub w Eredivisie tak, aby za kilka miesięcy nowy twór FC Limburg (powstały z fuzji Rody JC z Fortuną Sittard) mógł wystartować w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sporą niewiadomą pozostaje również przyszłość Marco van Bastena, którego Ajax nie spisuje się tak, jak oczekiwano przed startem ligi.
Na koniec pozostaje mieć nadzieję, że wszelkie zmiany na trenerskim rynku będą miały pozytywne znaczenia dla Polaków występujących w Eredivisie, a sytuacja tych na chwilę obecną nie wygląda zbyt optymistycznie. Za cały komentarz niech posłuży fakt, że w ostatniej kolejce żaden z nich nie znalazł się nawet w kadrze meczowej swojego zespołu.

13 mar 2009

Wykorzystał swoje 5 minut - Andrzej Rudy


Był taki okres pod koniec lat 90-tych, kiedy wśród polskich dzieci pojawiła się moda na Ajax Amsterdam. W podstawówkach często można było spotkać biało-czerwone koszulki, przeważnie z jednym swojsko brzmiącym nazwiskiem – Rudy.
Bohaterem kolejnego odcinka moich wspomnień na temat byłych Polaków w Eredivisie jest Andrzej Rudy, jak już wspomniałem gracz najsłynniejszego w historii holenderskiego klubu.
O Andrzeju głośno było już wcześniej, gdy w listopadzie 1988 roku uciekł ze zgrupowania polskiej reprezentacji we Włoszech. 23-letni wówczas pomocnik GKS-u Katowice nie godził się na związkowe przepisy i za wszelką cenę chciał wyjechać na Zachód. Zrobił to wbrew obowiązującemu prawu, PZPN groził mu wielomiesięczną dyskwalifikacją. W końcu po wielu staraniach udało mu się legalnie zakotwiczyć w niemieckim FC Köln. Następnie reprezentował barwy m.in. duńskiego Brøndby IF, VfL Bochum i belgijskiego Lierse SK. W tym czasie nie odnosił znaczących sukcesów. Wydawało się już, że Polak będzie musiał zapomnieć o wielkiej piłce. Niespodziewanie jesienią 1997 roku zainteresowanie Rudym wyraził Ajax prowadzony przez duńskiego trenera Mortena Olsena. Szkoleniowiec znał Polaka już wcześniej, pracował z nim w trzech klubach.
Sam Rudy tak wypowiadał się wówczas w wywiadzie dla Piłki Nożnej: - Długo czekałem na taką szansę i ta oferta bardzo mnie ucieszyła. Jestem już doświadczonym zawodnikiem, z wieloma latami kariery za sobą, i w końcu uśmiechnęło się do mnie szczęście.
Pierwszy sezon był dla niego szczególnie udany. Regularnie wychodził w pierwszej jedenastce. Łącznie wystąpił w 23 meczach ligowych, w których zdobył 2 bramki. Warto dodać, że jedną z nich Rudy zdobył w swoim debiutanckim pojedynku przeciwko Vitesse, wygranym 5:0. Miał więc widoczny udział w zdobyciu mistrzowskiego tytułu. Ponadto jego drużyna triumfowała w rozgrywkach Pucharu Holandii pokonując w finale PSV aż 5:0 oraz dotarła do ćwierćfinału Pucharu UEFA.
Kolejny rok spędzony w Amsterdamie nie był już tak okazały dla Polaka. Rudy wystąpił tylko w 18 meczach ligowych „Joden”, zdobył 1 gola (przeciwko FC Twente). Ajax prezentował się znacznie poniżej oczekiwań. Nie zdołał obronić mistrzowskiego tytułu (zajął ostatecznie 6. miejsce) i szybko odpadł z Champions League. Nasz rodak w Lidze Mistrzów zaliczył 3 mecze. W jednym z nich (przeciwko FC Porto) wpisał się nawet na listę strzelców. Na pocieszenie amsterdamczykom pozostał Puchar Holandii, który podobnie jak przed rokiem trafił do ich rąk. W finale na de Kuip gracze Mortena Olsena pokonali Fortunę Sittard 2:0.
Rudy powoli zdawał sobie sprawę, że minęło jego pięć minut i odejście wydaje się tylko kwestią czasu, mimo tego, że jeszcze przez kolejny rok obowiązywał jego kontrakt z holenderskim klubem. Jakby na złość z Ajaksem pożegnał się chyba największy sprzymierzeniec Polaka trener Morten Olsen. Jego następca Jan Wouters nie miał zbyt dobrego zdania na temat Andrzeja. Nie zabrał go na letnie tournee do USA. W końcu jasnym stało się, że kibice z ArenA nie zobaczą go już więcej w akcji.
Rudy przeniósł się do Belgii, gdzie jeszcze przez kolejny sezon grał dla Lierse SK. Później, już w coraz mniejszym wymiarze kopał w piłkę dla KVC Westerloo oraz amatorskich drużyn niemieckich. Piłkarską karierę zakończył w wieku 39 lat. Przez krótki okres próbował pracy trenera, ale szybko doszedł do wniosku, że to nie zajęcie dla niego. Na stałe osiadł w Niemczech.
Znamienne jest zdanie wypowiedziane przez samego piłkarza, który na łamach Przeglądu Sportowego tak w skrócie podsumował grę dla Ajaksu: - Dwa i pół roku w Amsterdamie to był najlepszy okres w mojej karierze.
Póki co Andrzej Rudy pozostaje jedynym Polakiem, który występował w barwach najbardziej utytułowanego klubu Holandii. Miejmy nadzieję, że nie ostatnim.

Andrzej Rudy w Eredivisie (bramki/mecze):

1997/98Ajax232
1998/99Ajax181
Łącznie413

9 mar 2009

Echa piłkarskiego weekendu


Dla polskich fanów Eredivisie najważniejszym wydarzeniem 26. kolejki był debiut Bartłomieja Pacuszki w barwach Heraclesa Almelo. Niespełna 19-letni obrońca, wychowanek Agrykoli Warszawa wybiegł w podstawowym składzie swojej drużyny w wyjazdowym meczu przeciwko de Graafschap. Heracles uległ nieznacznie 0:1, a Pacuszka przebywał na boisku do 63. minuty. Warto dodać, że był to jedyny Polak, który w ten weekend wystąpił w Eredivisie. Janota, Wojciechowski, Radomski, Tytoń i Wilusz nie znaleźli się w kadrach meczowych swoich zespołów.

AZ Alkmaar pewnie zmierza po mistrzowski tytuł. W zwycięstwie 1:0 nad NEC Nijmegen alkmaarczykom nie przeszkodził nawet brak etatowego bramkarz Romero, który kilka dni wcześniej po odpadnięciu z Pucharu Holandii tak niefortunnie próbował wyładowywać swoją złość na klubowej ścianie, że złamał kciuk. W niedzielę udanie zastąpił go Joey Didulica, który kilkakrotnie uratował swój zespół przed utratą gola.
Nowa murawa nie przyniosła szczęścia graczom FC Twente w meczu z PSV Eindhoven. Właśnie z powodu wymiany trawiastej nawierzchni mecz aktualnego wicelidera tabeli z obrońcą mistrzowskiego tytułu został przesunięty z soboty na niedzielę. Na niewiele się to jednak zdało. Popularni Tukkers niemiłosiernie męczyli się przez długi fragment meczu. Wiele wskazywało na to, że 3 punkty pojadą do Eindhoven, gdy PSV objął prowadzenie po golu Węgra Dzsudzsáka, ale Tukkers dosłownie rzutem na taśmę w czwartej minucie doliczonego czasu gry uratowali remis. Nie zmienia to jednak faktu, że ich strata do liderującego AZ wzrosła już do 11 punktów.

Ciekawie było we Fryzji, ale to już norma jeśli naprzeciw siebie stają dwaj odwieczni rywale: sc Heerenveen i FC Groningen. Goście, którzy ostatecznie ulegli 1:2, a drugiego gola stracili w doliczonym czasie gry kończyli zawody w dziewięcioosobowym składzie. Na domiar złego sędzia Wegeeref usunął z ławki rezerwowych trenera klubu z Groningen Rona Jansa, po tym jak szkoleniowiec zapewne by zyskać kilka sekund dla swojego zespołu ostentacyjnie wykopał piłkę w trybuny. Sprawą niepokornego trenera zajęły się już władze KNVB, które nałożyły na Jansa karę w wysokości 500 euro plus jeden mecz w zawieszeniu. Przypomnijmy, że jesienią Ron również trafił na związkowy dywanik, gdy w końcówce pierwszego meczu z Heerenveen rozgrywanym na własnym boisku zaraz po strzeleniu zwycięskiego gola przez Fryzów (również w doliczonym czasie gry) pokazał środkowy palec w kierunku sędziowskiej trójki.

5 mar 2009

Wyjechał za późno - Henryk Bolesta

Tym postem chciałbym rozpocząć cykl artykułów na temat byłych polskich piłkarzy występujących niegdyś w Eredivisie. Moim życzeniem byłoby, żeby kłaść nacisk szczególnie na zawodników mniej znanych, nieco zapomnianych. Na pierwszy ogień bramkarz Henryk Bolesta.

Wychowanek Radomiaka do kraju wiatraków przywędrował zimą 1989 roku, gdy jako zawodnik Widzewa Łódź postanowił związać się kontraktem z Feyenoordem Rotterdam, w którym występował wtedy inny były „Widzewiak” Włodzimierz Smolarek. Bolesta miał wówczas 32 lata. Warto dodać, że nasz bohater jako gracz Widzewa ma na koncie jedno trofeum, Puchar Polski zdobyty w 1985 roku.



Okresu w zespole z Rotterdamu Bolesta nie może wspominać zbyt miło. Zagrał jedynie w 7 meczach ligowych, głównie jako dubler legendarnego golkipera Feyenoordu Joopa Hiele. Na domiar złego klub zalegał Boleście z wypłatami. W międzyczasie, czyli na początku sezonu 1989/90 nadarzyła się okazja wypożyczenia do Rody JC Kerkrade, która wówczas plasowała się w górnej połówce Eredivisie. To właśnie w górniczym klubie polski bramkarz rozwinął swoje skrzydła. W pierwszym sezonie wystąpił w 28 spotkaniach ligowych. Piąta lokata na koniec sezonu pozwoliła świętować jego drużynie awans do Pucharu UEFA (Roda JC po dwóch porażkach z AS Monaco odpadła już w 1 rundzie). Wkrótce rozwiązał kontrakt z rotterdamskim klubem i związał się z Rodą JC na 3 lata. W kolejnych dwóch sezonach regularnie wychodził w podstawowej jedenastce klubu z Kerkrade. Problemy pojawiły się dopiero w sezonie 1992/93. Sam bramkarz tak wspomina tamten okres na łamach „Tempa” (28.06.1996): - W ostatnim roku gry przytrafiła mi się przykra kontuzja kolana. Trzeba było operować więzadła krzyżowe i mimo zapewnień lekarza , nie wróciłem już na boisko. Po raz kolejny teoria rozminęła się z praktyką, bo mimo pięciomiesięcznej rehabilitacji, nie mogłem już bronić – mówi były bramkarz. Do tego doszły problemy z kręgosłupem i wiosną 1993 roku Bolesta zakończył piłkarską karierę.

Bolesta nie żałuje decyzji sprzed lat o wyjeździe do Holandii. - Na pewno podjąłbym taką samą edycję teraz. Nie ma co jednak ukrywać, że wyjechałem trochę za późno, by zrobić jakąś wielką karierę, ale takie były czasy. W tym wieku nie myślałem już o spektakularnych sukcesach, ale przede wszystkim skoncentrowałem się na zapewnieniu bytu mojej rodzinie. Dwudziestolatek mógłby skoncentrować się na robieniu kariery, a profity same przyszłyby z czasem. Mogę być jednak zadowolony, że w ogóle udało mi się wyjechać. Inna sprawa, że musiałem się dodatkowo mobilizować, by wygrać rywalizację klubową z holenderskimi bramkarzami, a przecież młody już nie byłem.

Na piłkarskiej emeryturze Bolesta radzi sobie całkiem nieźle. Zaraz po zakończeniu gry założył w Holandii firmę spedycyjną, która dobrze prosperuje. Jak sam mówił dla „Tempa” - Pozwala to nam na spokojne życie.

O tym, że w Kerkrade wciąż pamiętają solidnego golkipera z Polski niech świadczy poniższa historia. Cytat z wywiadu z Przemysławem Tytoniem przeprowadzonym dla Futbol.pl zimą 2007 roku.

- W Rodzie grał już jeden polski bramkarz Henryk Bolesta. Dorówna mu Pan?

- Już pierwszego dnia wszyscy do mnie mówili „Bolesta”. Szczerze przyznam, że na początku nie wiedziałem, kto to jest, dopiero później wytłumaczono mi, kim bym dla Rody ten bramkarz.



Henryk Bolesta w Eredivisie (bramki/mecze):




1988/89 (w)Feyenoord70
1989/90Roda JC280
1990/91Roda JC190
1991/92Roda JC340
1992/93Roda JC10
Łącznie890

4 mar 2009

Radomski - kłopoty to jego specjalność


Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że coś musi być nie tak z głową Arka Radomskiego. Taka była moja pierwsza myśl po przeczytaniu informacji, że zawodnik NEC znów pokłócił się z trenerem. Poszło o to samo co poprzednio. Radomski uniósł się honorem. Powiedział, że siedzieć na ławce to on nie będzie, bo już bardziej woli trybuny. No i stało się…
Akurat jego drużyna szykowała się do meczu pucharowego z Heerenveen. Wiadomo, były klub Arka, takie spotkania są szczególne, ale tym razem bez jego udziału.
Trochę szkoda tego wszystkiego. Już wydawało się, że wszystkie niejasności na linii Been-Radomski zostały wyjaśnione. Panowie podali sobie ręce na zgodę, wszyscy byli pełni nadziei, że dalsza współpraca będzie bardziej udana. Nie minęło pół miesiąca, Arek zdążył zagrać raptem w dwóch meczach (z HSV i FC Volendam) i znów narobił sobie problemów. Żal tym bardziej, że nie zanosi się na to, by jakiś inny Polak miał w obecnym sezonie zawojować Eredivisie. Co jak co, ale Radomski był takim naszym rodzynkiem, stosunkowo najczęściej pojawiał się na boisku. Swoją osobą sprawiał, że zainteresowanie ligą nie ograniczało się do suchego przeczytania wyników kolejki. Cóż, miejmy nadzieję, że konflikt nie potrwa zbyt długo, a Arek pójdzie po rozum do głowy. Życzę mu tego z całego serca, bo osobiście uważam go za bardzo solidnego piłkarza.

2 mar 2009

Jedną nogą w Feyenoordzie!



Sensacyjny news. Podała go już jakaś polska strona? Chyba nie. Tym większa moja prywatna satysfakcja. Ale do rzeczy…
Jak podaje jedna ze stron holenderskich (notabene powołując się na polskie media) Jerzy Dudek lada dzień podpisze dwuletni kontrakt z Feyenoordem Rotterdam. Transfer 35-letniego Polaka ma być zasługą Leo Beenhakkera.
O Jurku Dudku można pisać naprawdę wiele i to wiele dobrego. W Rotterdamie występował już w latach 96-01. W tym czasie wystąpił w 139 meczach ligowych Feyenoordu, zdobywając z tym zespołem mistrzostwo Holandii (sezon 1998/99, pod wodzą trenera Leo Beenhakkera), Superpuchar Holandii (1999/00), Holenderski Złoty But (pierwszy obcokrajowiec, 2000). Do tego można doliczyć liczne udane występy w Champions League. Znakomita postawa polskiego golkipera poskutkowała późniejszym transferem do Liverpoolu.
Dudek jest w Holandii bardzo ceniony i wcale nie zmienią tego ostatnie kłopoty Polaka. Ogromnym szacunkiem darzą go przede wszystkim kibice Feyenoordu, którzy mają w pamięci jego wspaniałe interwencje.
Mała ciekawostka: na powyższym zdjęciu obrazek z muzeum Feyenoordu. W gablocie pod mistrzowską paterą za sezon 98/99 rękawice bramkarskie Jurka. To o czymś świadczy… Teraz kolej na Ebiego Smolarka, mówię całkiem poważnie...

Futbol kosmiczny


To, co wyprawiają piłkarze AZ Alkmaar w obecnym sezonie ligi holenderskiej jest po prostu niesamowite. Na 9 kolejek przed zakończeniem rozgrywek zasadniczych ekipa prowadzona przez Louisa van Gaal’a przoduje w tabeli Eredivisie z 63 punktami, o 9 „oczek” wyprzedzając drugi FC Twente i aż o 12 Ajax.
W ogóle obecny sezon jest nie tyle zaskakujący, co dziwny. Faworyci z wielkiej trójki raczej zawodzą. O ile Ajax i obrońca trofeum PSV są jeszcze w kontakcie z czołówką, to drużyna Feyenoordu kompletnie zawodzi. „Portowcom” nic a nic się nie udaje, w lidze bronią się przed spadkiem, odpadli z Pucharu UEFA i Pucharu Holandii (obrońca trofeum).
Chciałbym się jednak skupić na samym klubie z Alkmaar. Poprzednie rozgrywki gracze z DSB Stadion zakończyli na odległym 11. miejscu, a sam trener van Gaal bliski był opuszczenia drużyny. Drużyna prezentowała się blado. Tym bardziej zaskakują obecne wyniki AZ. Siłą zespołu jest przede wszystkim atak, na czele z najlepszym strzelcem rozgrywek Mounirem El Hamdaoui (20 bramek). Ważnym ogniwem jest także defensywa dyrygowana przez golkipera Sergio Romero. Dosyć przeciętnie spisujący się w ubiegłym roku bramkarz rodem z Argentyny jest w tym sezonie prawdziwą gwiazdą całej ligi, a za dowód niech posłużą liczby: 14 puszczonych bramek w 25 meczach oraz 18 gier z czystym kontem. Te statystyki muszą budzić respekt. Do tego styl w jakim zwyciężają piłkarze lidera Eredivisie. Te mecze aż chce się oglądać!
Do zakończenia ligi jeszcze kilka kolejek. Przed AZ jednak ciężkie boje, w tym m.in. zawsze trudne wyjazdy do Bredy, Amsterdamu, czy Enschede. Drużyna dowodzona przez Louisa van Gaal’a jednak już nie raz dowiodła, że nie straszne są im najbardziej utytułowane kluby Holandii. Kibice z Alkmaar powinni więc spać spokojnie. Na koniec sezonu każde inne rozstrzygnięcie niż mistrzostwo kraju będzie ogromną porażką. Wszyscy mają świeżo w pamięci finisz sezonu 2006/07, gdy losy rywalizacji rozstrzygnęły się w ostatniej kolejce. Jeśli jednak piłkarze biało-czerwonych utrzymają bieżącą formę i solidnie podejdą do kolejnych rywali, nie powinni mieć żadnych problemów z powtórzeniem historycznego sukcesu z 1981 roku, kiedy to jako jedyny zespół spoza wielkiej trójki wywalczyli mistrzostwo kraju.